Zanim namalował pierwszy obraz na płótnie, fascynował się graffiti – tworzył własne napisy i formy geometryczne, z których narodziło się pragnienie rysowania twarzy. Od sztuki ulicznej przeszedł do portretowania ołówkiem. Ale pewnego dnia i to przestało mu wystarczać.
Czy odkryłby malarstwo, gdyby nie życiowy, zawodowy i miłośny kryzys? Trudno powiedzieć. Wtedy przelał na płótno całą swoją frustrację, a dwa lata później zajął się już malarstwem na poważnie.
Nie ukrywa, że inspiracji do malowania dostarczają mu przede wszystkim kobiety, a raczej emocje, które wywołują. Silne przeżycia przetransformowane na wizualny język owocują malarstwem ekspresyjnym i sugestywnym. W wielu obrazach znaleźć też można echa stylu figuratywnego, efektem czego powstaje sztuka konceptualna, a jednocześnie nasączona emocjonalnym koktajlem. – Malarstwo jest moim sposobem komunikowania się z drugim człowiekiem – wyjaśnia twórca.
Jego styl pracy podporządkowany jest temu, co aktualnie przeżywa. Dlatego proces twórczy rusza u niego zwykle spontanicznie i nie wynika ustalonego wcześniej planu czy samodyscypliny. Te cechy Robert Malinowski rezerwuje dla biznesu – od 6 lat prowadzi piekarnię, łącząc przedsiębiorczość z twórczością. Kiedy nie maluje i nie pracuje – chętnie rusza w podróż, spotyka się ze znajomymi, idzie do kina albo na trening sztuk walki. Ale gdy jego ciało i umysł potrzebują regeneracji, nie omija szerokim łukiem domowej wygodnej kanapy.
Choć pejzaż jego emocji bywa bardzo dynamiczny, wierny jest myśli, że po każdej burzy zawsze wychodzi słońce.