Tworzę własny świat.
O marzeniach można albo gadać, albo je realizować. On je wreszcie spełnił.
Jednak zanim wziął do ręki pędzel, zdążył ukończyć prawo i psychologię, pracować w korporacji i pogotowiu ratunkowym oraz założyć kancelarię prawną, która działa już ponad dwie dekady.
Marzenie o malowaniu zakiełkowało już we wczesnym dzieciństwie, kiedy to artystyczna pracownia sąsiada była azylem od domowych awantur. Zapach farb olejnych, przenikający naturalną woń płótna i drewna, mieszający się w powietrzu z aromatem terpentyny wrócił do niego po wielu latach i dziś właśnie w swojej pracowni malarskiej odnajduje spokój, ale nie tylko.
„Kończąc psychologię, wyspecjalizowałem się w seksuologii. Kobiety i seks są dla mnie inspiracją. Niestety pornografia wciąż uznawana jest za strawę zboczeńców, a dyspensę na nią mają jedynie artyści. Nie było wyjścia. Zostałem artystą. – śmieje się Kawałowski.
Na jego obrazach znajdziemy nagie sylwetki kobiece, lecz także męskie twarze, hybrydowe postacie rodem z baśni, zwierzęta, natura, symbole. Spokój figuratywny – takim mianem artysta określa nurt, w jakim tworzy, zaznaczając, że to jego osobisty świat, do którego zaprasza. To przestrzeń nieograniczonej kreacji napędzanej wyobraźnią, ale i przeżyciami, wrażeniami, doświadczeniami.
Poszukując inspiracji, Kawałowski zanurza się zarówno w sobie, jak i w naturze, a sprzyjają temu treningi sportowe oraz medytacja.
Kiedy pierwszy raz chwycił za pędzel, pomyślał „raz kozie śmierć”, a teraz kiedy nachodzi go chwila jakiegokolwiek zwątpienia, mawia do siebie „j**** to” i idzie za głosem intuicji.
Ona zawsze wiedziała, czego mu potrzeba. Aktu twórczego na pewno.